Prawdziwa historia jońskiego wraku

Są takie rzeczy, które wypada zobaczyć przy zwiedzaniu danego miejsca. Bo ciężko mówić o odwiedzeniu Paryża, jeżeli nie widziało się Wieży Eiffla. To jakby być w Barcelonie i nie zobaczyć Sagrada Família czy pominąć Koloseum w Rzymie. I dokładnie tak samo jest z Navagio - gdy chodzi o grecką wyspę Zakintos.

Nie śmiem napisać, że jest to najbardziej popularne i najczęściej odwiedzane miejsce Wysp Jońskich, jednakże wiele stron internetowych i poradników turystycznych tak właśnie twierdzi. Navagio to otoczona wapiennymi klifami plaża z krystalicznie czystą wodą, do której dostęp jest wyłącznie od strony morza. Samo to by jednak nie wystarczyło, aby to miejsce było tak sławne. Chodzi bowiem o wrak statku, który znajduje się na samym środku plaży. Wielu z was zapewne widziało kiedyś tę lokalizację z Zakintos na jakimś zdjęciu.


Zatoka z lotu ptaka, fot. Wikimedia Commons

Sam wrak to pozostałości statku Panagiotis, który pojawił się na plaży na początku lat osiemdziesiątych poprzedniego wieku. Wokół tego wydarzenia narosło jednak dużo mitów i nawet teorii spiskowych, a kłamstwa powtarzane z ust do ust stały się powoli akceptowalną prawdą. A jaka jest prawda?

Wiadome jest to, że statek powstał w 1937 roku w Szkocji pod nazwą Saint Bedan. Od tamtej pory kilkakrotnie zmieniał swoje lokalizacje i właścicieli, aż w końcu w 1975 roku trafił do P.Lisikatos & Co., a kapitanem został Charalambos Kompothekras-Kotsoros.


Miniatura Saint Bedan, fot. Caledonian Maritime Research Trust

Najbardziej popularna wersja

Podejrzewam, że tę historię zna każdy turysta. Panagiotis przewoził nielegalne papierosy z portów Jugosławii i Albanii do Włoch. Taki mały transport szybkim statkiem był dość ciężki do wykrycia i dlatego wydawał się idealną formą transportu. Dla dodatkowego zabezpieczenia na pokładzie przebywało dwóch Włochów, jedynych obcokrajowców, którzy mieli pilnować całej operacji i oczywiście samego ładunku. Kapitan, który pochodził z pobliskiej wyspu Kefalonia i dość dobrze znał te okolice, wraz z załogą wpadł na genialny pomysł - aby przejąć cały ładunek i go sprzedać, a pieniędzmi się podzielić.

Realizując swój plan związali dwóch Włochów i zamknęli ich w kajucie, a statek skierowali do małej zatoczki, gdzie mieli przekazać towar dalej. Pogoda nie była jednak zbyt dobra i przy dość płytkim morzu statek zaczął osiadać na dnie. W takiej sytuacji załodze nie pozostało nic innego jak odciążenie jednostki i w tym celu zaczęli wypakowywać skrzynie z papierosami na małą plażę zatoki. Pogoda pogarszała się jednak z każdą chwilą, a ładunek zamiast na plażę zaczął trafiać do morza. Powoli zbliżał się świt.

Ostatecznie załoga uwolniła Włochów i z braku innego wyjścia zaczęła uciekać. Gdy rozpoczął się nowy dzień, mieszkańcy pobliskiej wioski Volimes zobaczyli skrzynki unoszące się na morzu i w krótkim czasie we wszystkich okolicznych magazynach, stajniach, mieszkaniach i piwnicach znajdowały się poukrywane nielegalne towary.

W krótkim czasie przemytników złapano, aresztowano i po procesie ukarano, a Włochów deportowano. Sam statek został jednak opuszczony i pozostawiony na mieliźnie zatoki, a niedługo rozkradziono z nieco wszystko co się tylko dało zabrać.


Wrak Panagiotis na plaży, fot. Wikimedia Commons

Teoria spiskowa?

Inna wersja, o wiele mniej piracka i nie związana z przemytem mówi o tym, że wrak został umieszczony na plaży przez greckie ministerstwo turystyki. Miało to być spowodowane kryzysem lat osiemdziesiątych, gdy w miarę rosnącego bezrobocia ludzie zaczęli uciekać na kontynent, a wyspa powoli umierała. Była potrzebna jakaś duża atrakcja przyciągająca turystów.

Zwolennicy tej teorii powołują się na zbyt idealne położenie wraku, ponieważ jak na jakieś przypadkowe zdarzenie mieści się on zbyt idealnie na środku plaży, w równych odległościach od ścian klifu i równolegle do linii brzegu.

Oczywiście brakuje jakichkolwiek dowodów popierających tę wymyślną teorię.


Widok z góry na plażę, fot. Wikimedia Commons

Prawda

Trzy lata temu udało się namówić żyjącego jeszcze kapitana do opowiedzenia historii ostatniego rejsu Panagiotis. Według jego opowieści 6 września 1980 roku statek ruszył z portu Argostoli na Kefalonii do portu Durrës w Albanii. W drodze powrotnej 2 października na skutek złych warunków pogodowych doszło do kilku mechanicznych usterek, które uniemożliwiały dalszą podróż, a statek zniosło na płytkie wody zatoki.


Uwięziony Panagiotis, fot. Greek Reporter

Władze zostały powiadomione o tym wydarzeniu, jednakże ze względu na trudny dostęp do lokalizacji nie zareagowali wystarczająco szybko, więc zlecieli się różnego rodzaju złodzieje i zbieracze. Statek został ograbiony doszczętnie do zera, zarówno ładunek jak i całe wyposażenie.

Zostało uruchomione śledztwo przez lokalną policję, które ku zaskoczeniu w kilka dni wskazało 29 winnych osób z okolicznych wiosek, a większość skradzionych rzeczy odzyskano.

Ostatecznie kapitan został oczyszczony przez sąd z wszystkich zarzutów, więc nie mogło być mowy o nielegalnym towarze.

Taka smutna historia dopadła Panagiotis, a sama zatoka od tego czasu jest nazywana po prostu Zatoką Wraku lub właśnie Navagio.

Ze względu na duże turystyczne zainteresowanie plażą i wrakiem istnieje duże ryzyko, że już za kilka lat nie będzie czego oglądać - woda, wiatr i inne warunki atmosferyczne niestety robią swoje. Miejmy nadzieję, że Grekom uda się jakoś zahamować to znikające połączenie natury i ludzkiej inżynierii.


Post ten zgłaszam do Tematów Tygodnia #70 w ramach tematu 2: Wakacje na bogato. Czego pragnie polski turysta?.


Jedna osoba pod dwoma nickami.
Marek Szumny - to ja.
@lukmarcus i @marszum